idę przez ten dzień cicho
sprzątam
palę szałwię
palę papierosy
piję kawę
głaszczę książki
których nie czytam
które chcę czytać
ale zasypiam w połowie zdania
liczę sroki na drzewie
a drzewo ma o połowę mniej liści
i wszystkie są już żółte
wyrzucam z siebie świat i siebie
przegryzę przełkę wypluję
do końca
ziemniaczki zostawię
zamówiłam ruszt do piekarnika
żeby mieć poczucie
że mam nad czymś kontrolę
wrócę gdy
wyrównam oddech
nie wiesz dokąd idziesz
jeśli idziesz cały czas
pozwól sobie na nie wiem
Reposted from damapik via hormeza